Eparchia Wrocławsko-Koszalińska Kościoła Greckokatolickiego w Polsce

„JESTEŚMY ZMĘCZENI DOŚWIADCZENIEM BRAKU PRZEBACZENIA” – wywiad z ks. dr Stefanem Batruchem

Wywiad udzielono redakcji czasopisma „Patriarchat” – nr 6(397)2006.
Rozmowy wysłuchał Dmytro Uljanycz
Tłumaczenie – sdn Paweł Potoczny; korekta-ks.Roman Ferenc

Imię ks. Stefana Batrucha niejednokrotnie pojawia się wtedy, gdy rozpoczyna się dyskusja nt. relacji polsko-ukraińskich w ostatnim dziesięcioleciu. Ksiądz z zacisznej, drewnianej greckokatolickiej cerkwi w Lublinie – miasta studenckiego. Kapłan, który być może w ogóle nie spodziewając się niczego, został proboszczem nieobecności w archiwach watykańskich a także i w spisach prawosławnych parafii, którą określa się jedynie ludzką pamięcią, parafią dialogu polsko-ukraińskiego, która nie ma wyznaczonych granic terytorialnych, ale którą na „mapie ducha” oznaczają wspólne przyczyny smutku i wzajemnego oskarżania się, i na której jest tak wiele okazji do wzajemnego przebaczenia. Nasz korespondent spotkał się z ks. Batruchem w dzień przed uroczystościami na Majdanku, gdzie postać nowego błogosławionego męczennika – ks.Emiliana Kowcza zajaśniała Chrystusowym świadectwem dla nowej Polski i nowej Ukrainy.

Kor.: Czy wyjątkowe zaangażowanie księdza w sprawy pojednania polsko-ukraińskiego ma jakieś korzenie biograficzne?

ks. Dr Stefan Batruch: Moi rodzice byli przesiedleni na północny zachód Polski z miejscowości Baligród, niedaleko Sanoka. Sam proces deportacji ciągle mnie niepokoił i wywoływał we mnie dziesiątki pytań. Później zrozumiałem, że deportacja jest nie tylko tragedią Ukraińców, ale także Polaków i Niemców. Jednak to wobec ukraińskich przesiedleńców w Polsce, powojenne władze komunistyczne prowadziły szczególnie mocną propagandę, która była ukierunkowana na to, aby relacje ukraińsko- polskie były narażone na barierę psychologiczno-emocjonalną. Tą barierą miał stać się negatywny obraz Ukraińca i Polaka. Do tego celu wykorzystywano odpowiednią ideologię. Nawet w szkołach, obowiązkowymi były lektury, w których jednostronnie mówiło się o Ukraińcach jako buntowniczych hajdamakach, a o Polakach – jak o odwiecznych gospodarzach na ziemiach ukraińskich. I to miało wpływ na relację jednych do drugich. Tak tworzył się negatywny stereotyp w wyobraźni Polaków. W tamtych czasach mówienie pozytywne o Ukrainie, o jej przeszłości i o Kościele Greckokatolickim było zabronione. Z czasem zrozumiałem, że tak żyć nie można, że my jako wspólnota ukraińska, jako grekokatolicy-nie możemy być zamknięci w sobie, a naszym zadaniem jest wychodzić z inicjatywami, z różnymi propozycjami, co w relacjach z Polakami ma na celu pójście w kierunku zmiany spojrzenia jedni na drugich.

Kor.: Czy ma ksiądz wsparcie swojej pracy ze strony hierarchii UKGK?

ks. Dr Stefan Batruch: W tym miejscu należy podkreślić wyjątkowe stanowisko Patriarchy Lubomyra, który wychodzi niejednokrotnie z inicjatywami, zapraszając Prymasa Glempa i innych przedstawicieli Episkopatu Polski do Zarwanicy; sam bierze udział w ogólnopolskich spotkaniach w Częstochowie, Warszawie i Lublinie; występuje przed słuchaczami polskimi z deklaracjami chęci i potrzeby wzajemnego przebaczenia. W odpowiedzi Prymas Glemp i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Michalik, pozytywnie odpowiadają na propozycje ze strony ukraińskiej biorąc udział w przedsięwzięciach na Ukrainie i zajmują pozycję pojednania. To, co wydarzyło się w ostatnich latach, jest wielkim przełomem we wzajemnych relacjach międzykościelnych, patrząc na nie z perspektywy historycznej. Jego Świątobliwość Lubomyr jest w tym bardzo konsekwentny. Nie wszyscy Go rozumieją i wspierają. Ale ja, niejednokrotnie mogłem się przekonać, jak wielki wpływ ma stanowisko kard. Huzara na zmianę myślenia społeczeństwa polskiego, elit intelektualnych, politycznych i kościelnych na temat Ukrainy i UKGK.

Kor.: Tradycją stało się mówienie, że polepszenie stosunków między Polską i Ukrainą związane jest z odejściem pokolenia, które przeżyło gehennę wojny. Czy zgodzi się ksiądz z takim twierdzeniem?

ks. Dr Stefan Batruch: Nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Mam inne doświadczenie. Kiedy rozmawiam ze starszymi ludźmi, którzy w swoim życie przeżyli wiele dramatów i tragedii, śmierć najbliższych, Polaków i Ukraińców, to widzę, że gdzieś głęboko w swoich sercach, ci starsi ludzie noszą potrzebę uwolnienia się od wspomnień o złej przeszłości. Bardzo często są już zmęczeni długoletnim brakiem przebaczenia, dlatego pragną zrzucić z siebie ten ciężar. Należy im stworzyć odpowiednie warunki dla oczyszczenia pamięci. Starania o organizację przygranicznych spotkań polsko-ukraińskich w Korczminie dały mi bardzo wiele do myślenia na ten temat.
Kiedy widziałem, jak Polacy i Ukraińcy po długich latach, spotykają się na granicy, obejmują się, płaczą z radości, to po raz kolejny przekonało mnie – kapłana, że my duchowni, a także inni, a w szczególności elity polityczne, jesteśmy zobowiązani stwarzać ludziom możliwości do odpowiedniego przeżycia tego wzajemnego przebaczenia. Społeczeństwo, które nosi w swoim sercu pamięć o złym, nie może być całkowicie wolnym społeczeństwem. Na początku dialogu pojawia się strach przed pierwszym krokiem, ten strach jest wręcz paraliżujący stosunki polsko-ukraińskie. Ma on także rożne interpretacje: powiedzmy, że jest to poniżające, że jest to oznaka słabości.

Kor.: Czy może ksiądz swoje twierdzenie poprzeć jakimś przykładem?

ks. Dr Stefan Batruch: Niedawno przebywałem w Baligrodzie (rodzinnej wsi moich rodziców). Wspólnie z innymi mieszkańcami tej wsi, podjęliśmy decyzję o odnowieniu tradycji świętowania odpustu w dniu Przemienienia Pańskiego. Przyjechało około 100 osób. Wiedziałem z opowieści rodziców, że dawno temu w Baligrodzie żołnierze UPA wyciągnęli siłą z kościoła mężczyzn Polaków i rozstrzelali ich(był to rewanż za działalność Wojska Polskiego). Podczas uroczystości szliśmy w procesji z Krzyżem przez całą wieś. Idąc do cerkwi, przechodziliśmy obok kościoła i mogiły, gdzie jest pochowanych 42 polskich mężczyzn rozstrzelanych przez żołnierzy UPA. Wstąpiliśmy do kościoła i zaśpiewaliśmy „Wicznaja pamjat`”(Wieczna pamięć) niewinnie zabitym Polakom. I widziałem po twarzach i oczach, że ci ludzie czekali na taką okazję wzajemnego przebaczenia: zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. Gdy zatrzymaliśmy się przy pomniku, zaproponowałem aby na znak dobrej woli zawiesić na nim wyszywany ręcznik. Uczestnicy procesji chętnie to uczynili. Powiedziałem wtedy słowo, w którym przeprosiłem, zwracając się do obecnych Polaków i Ukraińców. Było można odczuć ulgę. Niektórzy opowiadali później, że sami nie byli by w stanie podjąć takiego krok, coś ich powstrzymywało, jakiś wewnętrzny paraliż, strach przed tym, co inni powiedzą. W ludziach jest potrzeba oczyszczenia. Bardzo często ludzie nawet przed śmiercią chcą uwolnić się od żalu i poczucia krzywdy. Nieprawdą jest, że trzeba ich zostawić i poczekać aż odejdą. Jeżeli oni zabiorą ze sobą ten ból – ten brak przebaczenia, wtedy pamięć o złym będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. I rzecz jasna, przyszłym pokoleniom będzie trudniej z tym walczyć, o ile oni nie będą się z tym złem utożsamiać.

Kor.: Czy ksiądz może opowiedzieć jeden, najbardziej porażający przykład z odysei polsko-ukraińskiej?

ks. Dr Stefan Batruch: Gdy stanąłem na granicy polsko-ukraińskiej, to zauważyłem, że jest ona w niezmienionym stanie od czasów Związku Radzieckiego. To mnie bardzo poruszyło. Zrozumiałem wtedy, że kiedy my nie będziemy działać aktywnie w kierunku zmian stosunków polsko-ukraińskich, to w ciągu jednej nocy ta granica może stać się żelazną kurtyną i to nie tylko między Polską i Ukrainą, ale między Ukrainą i Unią Europejską. Zdawało mi się, że z początkiem lat 90-tych ta granica zmieniła swój wygląd. Ale gdy zobaczyłem ją z bliska na własne oczy – druty kolczaste, wykopane rowy, zaorane pasy ziemi – zrozumiałem, że de facto nic się nie zmieniło. I bez wspólnych starań ta granica nie zmieni swego charakteru, a na odwrót, może przybrać jeszcze gorsze formy. Ale gdy z uczestnikami transgranicznych spotkań w Korczminie, stąpaliśmy po tych zaoranych pasach ziemi, gdy nad naszymi głowami podnoszono druty kolczaste, to uświadomiłem sobie, że pomimo wszystko, ta granica może być otwarta. I fałszywym jest przekonanie, że nic nie możemy zrobić. Nieprawdą jest, że skazani jesteśmy na pogodzenie się z tym, co dzieje się na przejściach granicznych. A warunki w jakich obywatele Ukrainy i Polski dziś przekraczają granicę państw – są odrażające. Te warunki są pierwszym zaprzeczeniem deklaracji polityków najwyższej rangi. W deklaracjach tych jest mowa o stosunkach strategicznych między Polską i Ukrainą. Jeżeli jest tak, jak deklarują politycy, to absurdem jest to, że Polacy i Ukraińcy odbywają tą samą procedurę kontroli paszportów: pierwszą na polskiej stronie – drugą na ukraińskiej. Po co podwójna kontrola, jeżeli mamy jedni do drugich zaufanie? Jeżeli nie mamy do siebie zaufania, to nie jesteśmy partnerami. W perspektywie rozwiązanie spraw z wizami i przejściami granicznymi zależy od naszych społeczeństw. Jeżeli będziemy wywierać nacisk na ministrów spraw wewnętrznych, ministrów spraw zagranicznych obydwóch państw, to wtedy zacznie się zmieniać sytuacja na granicach państw.

Kor.: Czy nigdy księdzu nie zarzucono, że idee, które ksiądz głosi brzmią utopijnie?

ks. Dr Stefan Batruch: Gdy po raz pierwszy opowiadałem o idei spotkań polsko-ukraińskich na granicy w Korczminie, to niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem, przyjmowali tę ideę jak niemożliwą do realizacji. W tym roku odbyło się trzecie transgraniczne spotkanie w Korczminie. Podobna idea była realizowana w miejscowościach Dynyska i Uhniw w rejonie Sokalskim(Ukraina-przyp. tł.). Korczmin stał się precedensem(nie wiem czy to jest dobre słowo). I dziś nie ma już znaczenia, jak tę idee przyjmowano na początku. Natomiast ważnym jest fakt, iż coraz więcej Ukraińców i Polaków uświadamia sobie, że najgorsze są granice utworzone przez ból i cierpienie w przeszłości, i te granice wspólnie musimy przezwyciężać.

Kor.: Ksiądz stał się promotorem filmu „Proboszcz Majdanka”, który przemienił już wiele serc w Polsce i rozprzestrzenia przemiany na Ukrainie i na emigracji. Dla mnie jest to jeden z niewielu projektów, które powiodły się i odkrywa światu doświadczenie męczeństwa UKGK. Co motywowało księdza do tego?

ks. Dr Stefan Batruch: W tym roku obchodzimy 60-tą rocznicę likwidacji UKGK. Chciałem, aby to wydarzenie nabrało znaczenia międzynarodowego. Trzeba przyznać, że my często nie doceniamy tego co mamy i dlatego nie umiemy tym bogactwem podzielić się z innymi. Męczeństwo w imię Chrystusa tysięcy grekokatolików – to kolosalny skarb Kościoła Chrystusowego. Nasi księża, którzy trafili do więzień, byli jednocześnie więźniami i ojcami duchowymi dla współwięźniów. Jest to bardzo wyjątkowe doświadczenie: być świadkiem Chrystusa, który niesie nadzieję i pocieszenie dla tych, którzy przeżywają spustoszenie duchowe przez utratę wiary, spowodowaną ciężkimi doświadczeniami. Bł.Emilian Kowcz jest właśnie taką postacią. Jeden z dyrektorów więzienia, po zapoznaniu się z biografią błogosławionego Emiliana, powiedział, że dla niego jest On największym kapelanem więziennictwa, o jakim słyszał. Otóż, pojawiła się unikalna okazja, aby tym wielkim bogactwem, które posiadamy jako Kościół męczenników, zacząć dzielić się ze światem, z Europą, a także i z Polską.
W taki oto sposób zrodziła się idea filmu „Proboszcz Majdanka”, którym zainteresowała się Telewizja Polska we współpracy z reżyserem p.Linkowskim z Lublina. Później zrodziła się idea organizowania spotkań polskiego i ukraińskiego duchowieństwa na Majdanku pod patronatem błogosławionego Emiliana Kowcza, który może nam pomóc zrozumieć, jakie ma być nasze chrześcijaństwo, jakim ma być dla nas nasze powołanie. A jest nim – niesienie pocieszenia najmniejszym i być obok tych, których społeczeństwo odizolowało, których niedoskonałości natury ludzkiej i grzeszność zaprowadziły do więzienia – z więźniami, z kryminalistami, aby to właśnie dla nich głosić nieskończoną miłość Wszechmogącego do człowieka. W testamencie ks. Kowcza dotykamy czegoś, co jest najbardziej fundamentalnym i najważniejszym. Bł.Emilian jest szczególnym patronem Majdanka, ale także obozów koncentracyjnych w szerokim rozumieniu. On stał się duchową podporą dla niewinnie uwięzionych, niezależnie od ich narodowości i wyznania, dla tych, którzy doświadczyli na sobie absurdu zła w czasach wojen. Prosząc w swoich listach o modlitwę za twórców ideologii nienawiści do człowieka, faszystowskiej czy komunistycznej, On przemawia do nas z zupełnie innej perspektywy – nie ziemskiej, która polega na wymierzaniu winy i krzywd za popełnione czyny.

Kor.: Innymi słowy, chodzi o aktualizację historycznego doświadczenia Kościoła?

ks. Dr Stefan Batruch: Chodzi o coś więcej, co bezpośrednio jest powiązane z dzisiejszymi czasami. Na przykład więzienia, które budowali komuniści, nie stały się muzeami. Mówiąc inaczej, one nie stały się okazją do przestrzegania nas przed totalitarnym światopoglądem, który nie przestaje się odradzać w różnych formach. Kiedy przyjeżdżamy na Majdanek, to rodzi się pytanie: Dlaczego nie ma podobnych muzeów reżimu komunistycznego? Przecież i ten system nie mniej cynicznie niszczył ludzi. Także naszych biskupów, księży i wiernych męczono w obozach na Syberii, a my nie jesteśmy w stanie zorganizować pielgrzymki do być może jeszcze działającego obozu, aby tam – na terytorium tego więzienia, dziękować Bogu za ludzi, którzy znaleźli w sobie siłę, aby nie iść na kompromis z kłamstwem, nienawiścią i złem. Majdanek staje się dla nas takim miejscem, gdzie możemy w wolny a także symboliczny sposób odbyć pielgrzymkę do obozu, gdzie zaginął jeden z przedstawicieli naszego Kościoła, który staje się patronem pojednania – nie tylko polsko-ukraińskiego, ale także i polsko-ukraińsko-żydowsko-niemiecko-rosyjskiego. Bo właśnie dziś na tych płaszczyznach przeżywamy trudności spowodowane grzechami ludzkimi i niedoskonałością w przeszłości.

Kor.: Coś podobnego jak na granicy polsko-ukraińskiej, my doświadczamy na granicy ukraińsko-ukraińskiej na Zbruczu…

ks. Dr Stefan Batruch: Warto poszukiwać takich ludzi w przeszłości, którzy jednoczyli Wschodnią i Zachodnią Ukrainę. Te osoby są bardzo pomocne.
Nie wykorzystujemy wielkiego potencjału prześladowań Kościołów, wśród których w przeszłości panował wyjątkowy ekumenizm wspólnej niedoli. Dziś Ukrainie jest potrzebne realne i wzajemne przebaczenie. Jeszcze do końca nie uświadamiamy sobie tego, na ile jedni drugich potrafili zranić. Na przykład-Zachodnia Ukraina, ludzie z Galicji, realnie krzywdzili swoich braci ze Wschodniej Ukrainy poczuciem wyższości, gdy ludzie ze Wschodniej Ukrainy w różny sposób byli przyłączeni do przemyślanego procesu poniżania i zniszczenia etosu ukraińskiego w całości. Czasami nawet nie uświadamiamy sobie, jak łatwo jest zranić słowami czy zachowaniem jednych w stosunku do drugich. I jeżeli ta świadomość nie pojawi się i nie pojawią się ludzie, którzy powiedzą „Przebaczcie!”, to przekroczyć barierę psychologiczną między Wschodnią i Zachodnią Ukrainą będzie bardzo ciężko.

Kor.: Jaki wpływ ma zaangażowanie proboszcza Lublina w sprawy polsko-ukraińskie na jego pracę duszpasterską?

ks. Dr Stefan Batruch: Ja coraz bardziej zauważam potrzebę dzielenia się bogactwem duchowości wschodniej i tradycji. Co więcej – widzę, że rzymscy katolicy chcą naprawdę poznać to doświadczenie. Odkrywam coraz bardziej, jak wielkim darem jest jedność Kościoła w jego różnorodności. Oczywiście życie tym darem i pomnażanie go wymaga wysiłku, a czasami jest związane z cierpieniem. Ale prawdopodobnie tak jest z każdym darem. Niedawno moi znajomi z czasów studenckich – Polacy, rzymscy katolicy- wraz ze swym ośmioletnim synem wyrazili chęć ochrzczenia go w Kościele Greckokatolickim. Ten przykład po raz kolejny dał mi do zrozumienia, że zainteresowanie tradycją i duchową skarbnicą naszego Kościoła jest naprawdę duże i nie zawsze powierzchowne. Dlatego jestem za tym, aby w naszym Kościele stwarzać jeszcze więcej możliwości dla przedstawicieli innych narodów, którzy chcą stać się wiernymi wspólnot greckokatolickich, jednocześnie nie zatracając swojej tożsamości narodowej.

Close Menu